„Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście.” (1 Kor 3, 16-17)
Każdy z nas jest świątynią, świątynią, którą sam Bóg tworzy, jeśli tylko mu na to pozwolimy. Kładziemy fundament i kamienie, z których powoli On powoli tworzy to, kim jesteśmy. Nie znaczy to, że mamy być bezczynni i bez własnej inicjatywy. Wręcz przeciwnie, bez naszego zaangażowania nic się nie będzie posuwać naprzód. Mamy oddawać Bogu to, co mamy a przy tym mieć inicjatywę, pomysł na siebie. Często jednak zdarza się, że budujemy coś źle, stawiamy ołtarz nie tam, gdzie trzeba. Zazwyczaj wtedy pojawia się kryzys, który coś nam niszczy, coś miesza w naszym życiu. Te sytuacje pojawiają się, gdy Pan Bóg chce nam powiedzieć: „Uważaj, to nie tak powinno być. Te kamienie miały być gdzie indziej. Jak je tu położysz, budowla nie przetrwa”. I zazwyczaj burzy coś, co sobie błędnie układaliśmy, by dać szansę na wybudowanie od nowa, tym razem już jak należy.
Ale świątynią nie jest tylko pojedyncza osoba. Świątynią jest też Kościół, jako wspólnota osób, małych świątyń. Każda z nich jest kamieniem, który współtworzy całość. Jedni są drogocennymi kryształami, inni mniej lub bardziej popękanymi, zabrudzonymi, niekształtnymi… ale każdy jest niezbędny. Już Pan Bóg wie kogo i gdzie umieścić. Każdy z nas ma jakiś swój pomysł również na tą świątynię. Wydaje nam się, że taki układ a nie inny będzie dobry, że z takich a nie innych materiałów powinna być zbudowana. Czy jednak czasem nie bawimy się w Pana Boga odrzucając kamienie, które według nas nie pasują do godności świątyni? A może nawet nadają się na zniszczenie, na przykład poprzez pogardę, zwyczajne zdanie w stylu: "jak możesz tak myśleć?!" Ale Pan Bóg je przyjmuje, wie, gdzie chce je mieć i jaki z nich zrobić użytek, więc co nam do tego? Nie ważne czy jest jak krystalicznie czysty diament i nadaje się na ozdobienie ołtarza, czy ma w sobie rysy, których nie da się zatuszować i nadaje się według naszego mniemania tylko na tak zwaną „zapchajdziurę”. Jesteśmy jednością i jako Kościół, i jako Naród. I chyba tej jedności wypadałoby nam sobie życzyć dzisiaj najbardziej.