Maria Rosa miała trochę ponad 70 lat, ale trudności życia naznaczyły ją cirpieniem. Ostatnio mieszkała w Rzymie, wdomu, prowadzonym przez Caritas. Po szczęśliwym dzieciństwie – o którym chętnie opowiadała, chwaląc się także swoimi umiejętnościami pasterki owiec – przeżyła wiele okresów znacznie mniej szczęśliwych, w biedzie i opuszczeniu; ale o tym mówiła mało.
Maria Rosa zmarła jakiś czas temu. Podczas Mszy św. kapelan przeczytał fragment z zeszytu z jej wspomnieniami, które spisywała, czy raczej dyktowała zaprzyjaźnionym wolontariuszom:
Teraz czuję się dobrze, są tu osoby, które mnie lubią i które troszczą się o mnie. Mam dużo czasu, by myśleć o swoim życiu. Mam też wiele pytań, na które nie znajduję odpowiedzi, ale to nie jest ważne. Przyjmuję i akceptuję swoje życie, to, co mi dało i to, czego mi nie dało...”.
Oto lekcja mądrości, którą Maria Rosa zostawia światu, który czasem nie umie znaleźć sensu życia.
Maria Rosa zmarła jakiś czas temu. Podczas Mszy św. kapelan przeczytał fragment z zeszytu z jej wspomnieniami, które spisywała, czy raczej dyktowała zaprzyjaźnionym wolontariuszom:
Teraz czuję się dobrze, są tu osoby, które mnie lubią i które troszczą się o mnie. Mam dużo czasu, by myśleć o swoim życiu. Mam też wiele pytań, na które nie znajduję odpowiedzi, ale to nie jest ważne. Przyjmuję i akceptuję swoje życie, to, co mi dało i to, czego mi nie dało...”.
Oto lekcja mądrości, którą Maria Rosa zostawia światu, który czasem nie umie znaleźć sensu życia.