Cookie Consent by Popupsmart Website
testata home POL ok

piątek, 01 luty 2019 14:13

Wszechświat

Christopher Galfard, Wszechświat w twojej dłoni, tłum. S. Paruszewski, Kraków, Otwarte, 2017

Pytanie o Wszechświat jest fascynujące, bo wymaga myślenia jednocześnie w dwóch kierunkach: o tym, co największe i o tym, co najmniejsze. Tym „największym” jest oczywiście sam Wszechświat. Oczywiście – a może jednak nie? A jeśli to, co nazywamy „Wszechświatem” jest tylko jednym z elementów czegoś większego? A tym „najmniejszym” – to, z czego on się składa, czyli – no właśnie, co? nie wiemy, ale w każdym razie pytamy o „cząsteczki elementarne” , chociaż potem może się okazać, że to, co wydawało się „elementarne” jednak się dzieli, a więc nie jest tym ostatecznym budulcem wszystkiego; i że to wcale nie są cząsteczki, ale fale. Albo pola . Albo struny . Albo… jeszcze nie wiemy, co.

Christopher Galfard pisze właśnie o tym. Udaje mu się mówić językiem słów o rzeczach, o których normalnie naukowcy wyrażają się językiem równań matematycznych. Autor obiecał we wstępie, że jedynym równaniem będzie równanie Einsteina E=mc2 (które wyraża związek między energią E, masą m i prędkością światła c) i obietnicy dotrzymał. Stara się też, by książka była zrozumiała dla każdego czytelnika i udało mu się to, chociaż pewnie wielu czytelników będzie czytało ją po małym kawałku, albo kilka razy.

Autor zaprasza nas w podróż po wszechświecie znanym współczesnej nauce. Zaczynamy od układu słonecznego, galaktyki – by dojść do wszechświata jako całości. Dochodzimy do granicy czarnych dziur. Podrózujemy z prędkością światła. Zmniejszamy się, by obserwować świat cząsteczek elementarnych, z prawami, które całkowicie zaprzeczają naszej logice. A potem - kiedy kończy się podróż przez to, co znane i czytelnik z wysiłkiem stara się utrzymać w pamięci informacje o oddziaływaniach silnych i słabych , fotonach , kwarkach  i neutrinach, o tym, że grawitacja to nie siła, ale zagięcie czasoprzestrzeni – nagle otwiera się zupełnie nowa przestrzeń: tego, co nieznane. Autor przedstawia tu problemy, których aktualne teorie nie potrafią rozwiązać i przedstawia niektóre z nowychteorii, które – być może – przyniosą odpowiedź. I to jest naprawdę zdumiewające.

 I tego nieznanego jest znacznie, ale to znacznie więcej.

Bo tak: z ruchu galaktyk można obliczyć, jaka jest ich masa. Ale jeżeli zsumujemy masę wszystkich gwiazd, planet i pyłu między nimi – to jest ich zdecydowanie za mało. A to oznacza, że istnieje jakaś materia, której nie umiemy w żaden sposób zauważyć, zarejestrować, zmierzyć – ale istnieje. Jest ona nazwana „ciemną materią”. To samo dotyczy energii; więc ostatecznie to wszystko, co znamy: galaktyki, światło, inne rodzaje promieniowania – jeżeli to podliczymy, to jest tego tylko X procent wszechświata. Reszta to ciemna materia i ciemna energia…To z jednej strony stresujące, z drugiej fascynujące – tyle jeszcze do odkrycia, do zrozumienia!

Efektem jest lekki zawrót głowy i podziw dla ludzi, którzy to rozumieją, którzy to wymyślają.

Autor jest fizykiem i pozostaje w ramach fizyki: nie zadaje pytań o absolutny początek wszystkiego, o istnienie (lub nie) inteligentego projektu, o to, czy ewolucja przebiega w sposób przypadkowy czy celowy – bo to pytania filozoficzne, światopoglądowe, religijne – ale nie ściśle naukowe.

Kiedyś wydawało się, że wiara i nauka są w konflikcie i że ten konflikt jest nieunikniony; że naukowiec, który bada prawa przyrody, nie potrzebuje Boga. A nawet, że poznanie praw przyrody wyklucza Boga, „udowadnia” Jego nieistnienie. Szczęśliwie, ten okres napięcia już minął. Dzisiaj można z zachwytem zagłębiać się w strukturę wszechświata i równocześnie chwalić Boga – jego Stwórcę.
Read 816 times Last modified on piątek, 01 luty 2019 14:21